Kim właściwie jest Gustaf Pansegrouw?
Jestem Południowoafrykańczykiem mieszkającym w Polsce. Jak tu trafiłem? Otóż więcej na ten temat opowiem Wam troszkę dalej, tymczasem wspomnę tylko, iż poznawanie nowych miejsc, kultur i ludzi mnoży we mnie pokłady pozytywnej energii. Mimo, że z zamiłowania jestem podróżnikiem, równie wielką przyjemność czerpię z pracy fizycznej i zbierania plonów swojej własnej pracy. Dlatego też założyłem Lawendowy Staw, który stał się miejscem naturalnie spajającym wszystkie moje pasje.
Czym jest Lawendowy Staw?
Lawendowy Staw to nasz mały raj na ziemi między dziką świeżością Doliny Rospudy, a Biebrzańskimi Bagnami, gdzie po 15 latach pobytu w dynamicznym Londynie, osiedliłem się wraz z żona Magdą i naszymi synami – Noah i Eli. Miejsce to inspiruje, buduje i łączy nasze największe zainteresowania. Tu założyliśmy niewielką plantację lawendy i zbudowaliśmy przydomowe laboratorium, w którym ręcznie tworzymy naturalne produkty do pielęgnacji skóry.
Lawendowy Staw to oaza ciszy i spokoju w jednym z najczystszych zakątków Polski, gdzie nieustannie mamy zaszczyt poznawać nowe, ciekawe osoby, które odwiedzają nas z najróżniejszych zakątków świata. Dziś wiem, że miejsce to jest jedynym właściwym sposobem na życie zgodne z naszym powołaniem, w zgodzie z naturą. Z tego zrodziła się marka naszych naturalnych kosmetyków Lawendowy Staw – zlepek bezpretensjonalnej autentyczności, subtelnego wdzięku i naturalnej sielskości, przy zdrowej dozie profesjonalizmu i szczypty spełnionych marzeń.
Jakie są moje kosmetyki?
Moje doświadczenia umocniły mnie w przekonaniu, że silne i świadome piękno pochodzi z natury, a definicją harmonii jest świat roślin oraz minerałów. W duchu tej filozofii komponuję kosmetyki Lawendowego Stawu. Moje wyroby są wolne od parabenów, sztucznych konserwantów, GMO, syntetycznych barwników oraz zapachów, silikonów, pochodnych ropy naftowej, parafiny, olejów mineralnych, i wszelkich innych zbędnych wypełniaczy i szkodliwych substancji. Patrzę na każdy stworzony przez siebie produkt kompleksowo, jednak równie drobiazgowo. Liczy się dla mnie nie tylko wygląd i zapach, ale przede wszystkim skuteczność działania. Podróżnicza pasja nauczyła mnie poszukiwania, stąd podążając za najwyższą jakością odkrywam naturalne i organiczne rozwiązania, nawet jeśli pochodzą one z najbardziej odległych zakątków świata. Wierzę, że jest to jedyny słuszny klucz do kreowania kosmetyków harmonijnych, efektywnych, kojących prostą estetyką, a także urzekających kuszącym zapachem. Tak, Lawendowy Staw to propozycja dla tych wszystkich, którzy szukają naturalnych preparatów, które nie tylko dbają i chronią skórę, lecz także oddziałują na zmysły siłą aromaterapii. Dzięki temu błogie doświadczenie przyjemności i odprężenia doznawane w luksusowym spa, staje się osiągalne każdego dnia w prywatnym zaciszu własnego domu.
Jak się to wszystko zaczęło?
Naturę i podróże mam wpisane w DNA, bowiem już od wczesnego dzieciństwa jeździliśmy z rodzicami po rezerwatach przyrody RPA, obserwując ptaki i zwierzęta w ich naturalnym środowisku, poznając rośliny i ich dobroczynne właściwości.
Jako piętnastolatek przypadkowo trafiłem do niewielkiego sklepu w Pretorii, w którym sprzedawane były ręcznie wytwarzane świecie oraz mydła. Jak się okazuje, był to przełomowy moment w dziejach Lawendowego Stawu, bowiem ten subtelny aromat olejków eterycznych i wosku oraz towarzyszące uczucie odprężenia zapadły mi głęboko w pamięci i tym samym zadomowiły się w moim sercu na stałe. Zainteresowanie to rozwijało się coraz intensywniej, a równolegle z nim wypełniała mnie tęsknota za podróżami, poznawaniem nowych miejsc, kultur, jak i oczywiście bogactw naturalnych.
Dalszym ważnym przystankiem w moim życiu był pobyt w Izraelu. Jako wolontariusz pracujący na polu w Kibbutz Hazorea przy uprawie pomidorów, kukurydzy, arbuzów, a także przy hodowli Karpi Khoi i lilii wodnych, zaznałem skutków ciężkiej pracy fizycznej. Szczególnie ucierpiały moje ręce i twarz. Lekarstwem na wszelkie problemy okazały się substancje pochodzące z natury, pozyskiwane od tamtejszych mieszkańców. Wosk pszczeli, różnorodne masła, jak i oleje roślinne chroniły, pielęgnowały oraz regenerowały zniszczoną skórę. Fascynacja tak prostym rozwiązaniem spotęgowała moje zaufanie do naturalnych składników, a owoce własnoręcznej, ciężkiej pracy przepełniły mnie autentyczną satysfakcją!
Po latach międzynarodowych doświadczeń trafiłem do Wielkiej Brytanii, gdzie pozostałem na dłużej. Tam poznałem Magdę, tam również na świat przyszli nasi dwaj synowie. Zaczęły kiełkować w nas zalążki nieśmiałych marzeń, o życiu z dala od przytłaczającego zgiełku wielkich miast, o powrocie do bezpośrednich przyjemności codziennego obcowania z naturą. Zmierzając w kierunku spełnienia, natknąłem się na renomowaną szkołę Formula Botanica, Organic Skincare School, gdzie ukończyłem kurs tworzenia kosmetyków organicznych i wiedziałem, że połknąłem bakcyla. Wszystkie elementy układanki zaczęły kompletować się spójnie w całość. Lawina porywających aktywności wzbudzała we mnie coraz intensywniejszy głód i chęć rozwoju.
Ukończyłem kurs Norm Prawnych EU w zakresie produkcji i sprzedaży kosmetyków, a także kurs Perfumowania Naturalnych Kosmetyków, prowadzony przez Karen Gilbert. Dodatkowo wraz z Magdą wzięliśmy udział w praktycznych szkoleniach wyrabiania naturalnych kosmetyków. Tworzyliśmy, eksperymentowaliśmy, uczyliśmy się, nieustannie motywowani pozytywnymi opiniami i nowymi zamówieniami od rodziny i znajomych. W końcu dojrzeliśmy do tego, by podjąć decyzję o zmianie życia naszej rodziny o 180 stopni i podążyć za swoim tak jasno klarującym się przeznaczeniem.
Nie ukrywam, że strach przed nieznaną przyszłością w kraju, gdzie rozmawia się w nieznanym mi języku niejednokrotnie spędzał mi sen z powiek. W głębi ducha wiedziałem jednak, że jeśli nie spróbuję, to zawsze będę tego żałował. Przeprowadzka z Anglii do Polski była przysłowiowym skokiem na głęboką wodę. Kiedy jednak po kilku miesiącach przemieszkiwania u dobrodusznej rodziny znaleźliśmy niewielką osadę z magicznym stawem, nad którym słońce zachodzi kolorami lawendy – wiedzieliśmy, że wygraliśmy szczęśliwy los na loterii życia. W Świderku, niedaleko Augustowa, wśród lasów Puszczy Augustowskiej rozpoczęliśmy nowy rozdział i zapoczątkowaliśmy nową przygodę zwaną Lawendowym Stawem.